- Dzień dobry - odparła z urazą, nawet nie racząc rzu¬cić okiem na Tammy. - Sądziłam, że przyjdziesz do jadalni dotrzymać mi towarzystwa przy śniadaniu. Mark zaczynał przeczuwać, że to będzie trudniejsze, niż przypuszczał. Powoli wszystko zaczynało układać się w sensowną ca¬łość. Dla jej matki i siostry liczyły się w życiu jedynie pie¬niądze i prestiż. Lara musiała ocenić, że warto zajść w ciążę i urodzić dziecko w zamian za małżeństwo z władcą. - Na czym polega to przeistoczenie? - zapytał Mały Książę. - Uda się, zobaczysz - powiedział Mark żarliwie. - Bę¬dzie ci tam dobrze. - Masz obowiązki do spełnienia - przypomniała mu. - Jesteś władcą tego kraju. baobaby... - A po co miałam ci mówić o śmierci mojej kochanej Lary? - zdziwiła się obłudnie Isobelle. - Ona cię nigdy nie obchodziła. Wszystko się w niej zagotowało. Wyjęła mu czek z ręki, podarła go na tysiące kawałeczków, rzuciła je na dywan i gniewnie przydeptała bosą stopą. - Walizkę też! - zawołała za nią Tammy. - Przykro mi, ale nie mogę udzielić pani bliższych in¬formacji. Przy Henrym doświadczał czegoś, czego nie potrafił na¬zwać. Czegoś znacznie głębszego niż kiedykolwiek. Jeśli musiał zostawić go pod czyjąś opieką, choćby nawet naj¬lepszą, nie potrafił się powstrzymać od częstego sprawdza¬nia, czy wszystko w porządku. A Henry za każdym razem rozpromieniał się na jego widok i wyciągał rączki. - Przyjaciela? Po co? - odparł szybko Bankier. - Nie.
- Nie - odparła twardo. - Kiedy zobaczył, jak bardzo byłem przywiązany do Światła Księżyca -ciągnął dalej swą opowieść Badacz - Dziękuję - szepnęła z trudem. - Czy... Czy książę wróci?
farmacja - apteka. Milla zaczekała w samochodzie, Brian wysiadł, aby - Co zamierzasz z tym zrobić? - spytała Milla zdławionym kolejna zasłona dymna.
- Pewnie żaden. Aha. To znaczy, że rozmowa była nie na telefon. Chwila zawahania, potem nieśmiały głos z hiszpańskim
- Daruj sobie. Nie zapominaj, że jestem córką Isobelle. Rozpoznaję takie osoby na kilometr. Co gorsza, twoje po¬stępowanie zaszkodzi Henry'emu. Prowadzisz się niemoral¬nie, dasz mu zły przykład. - Może najpierw coś zjedzmy? - zaproponował. - Mu¬sisz być głodna. - Sięgnął po leżącą przy telefonie kartę. - Na co masz ochotę? Ta kobieta była jego połową - jego brakującą połową. Do tej pory nie miał o tym pojęcia, ale teraz stało się dla niego zupełnie jasne, że sam nie stanowił całości, dopiero z nią... - Tak, gdy tylko załatwię wszystko, co jest tu do zała¬twienia. Kiedyś było jej z tego powodu nawet bardzo smutno, gdyż któregoś dnia Mały Książę nie pocałował jej rano, a - Po pierwsze, musiałaby zadać sobie trud znalezienia mnie. Skąd mogła wiedzieć, gdzie jestem, skoro nigdy jej to nie interesowało? Po drugie, wydałoby się, że ukryto prze¬de mną ślub Lary, a ja pewnie powiedziałabym matce, co o tym myślę. Po co miała tego wysłuchiwać? Prościej było skłamać Larze, że nie mogła mnie znaleźć, albo że odmó¬wiłam, albo że wszystko w porządku, bo Henry jest u mnie. - Co?